DZIEWULE 1441
 
Osoby posiadające stare fotografie, dokumenty lub inne pamiątki związane z historią wsi Dziewule serdecznie zapraszam do współpracy - A.B.

Kiedyś było głodno, ale wesoło a teraz jest syto, ale smutno - wywiad z mieszkankami Dziewul z 2010 r.

Helena - urodzona w okresie międzywojennym;
Kasia - studentka

Jak to jest być młodym? Szkoła, dom, obowiązki?

Helena: Młodym? Dobrze jest być młodym. Nic nie boli. Ale to dawno było. Człowiek młody to wesoły. Tylko za moich czasów nie było wesoło. Wojna, bieda. Tatuś umarł w '43 roku. Mama została z siedmiorgiem dzieci. Ja byłam najstarsza z dziewczyn. Trzeba było pomagać jak się mogło. Przędło się wełnę wieczorami. Schodziły się dziewczyny ze wsi do jednej izby. Każda ze swoją robotą przychodziła. A potem handlowałam. Jak miałam 15 lat to już sama do miasta jeździłam sprzedawać, to co zrobiłam. I umiałam. Zawsze na bluzkę czy spódnicę kupiłam materiału. Miałam tych ubrań tyle, że jak przychodził odpust, to wszystkie koleżanki ubrałam. A szkoły to tylko 4 klasy. Potem jakiś kurs zawodowy na sprzątaczkę. Była taka nauczycielka we wsi i ona te dzieci uczyła. Wszystkie razem. Pamiętam jak dziś, jak się z Anielką butami wymieniałyśmy. Ja przychodziłam, zdejmowałam i ona szła. Była bieda. Ale mówię, było głodno ale wesoło, a teraz jest syto i smutno. Kiedyś się ludzie spotykali, na drogę wychodzili wieczorami, chłopcy stawali pod szkołą i śpiewali. I zabawy były. Zawsze ktoś się znalazł, co dał większą izbę. No i to nie tak jak dziś. Dziewczyna sama nie poszła. Chłopcy po nią przychodzili. Jak któraś dobrze tańczyła to i całą zabawę mogła nie siadać. I nie bawili się wszyscy naraz, bo miejsca nie było. Raz chłopcy z jednej wioski tańczyli, potem z drugiej. I brali sobie te dziewczyny, co najlepiej umiały tańczyć. Często się tu męża poznawało. A we dwoje to zawsze lepiej... Tak. Trzeba było się bawić jak się mogło i kiedy się mogło. Dzieci kiedyś to w polu robiły, pomagały. Wracało się od roboty, myło i na zabawę. Nie można przecież siąść i płakać, że ciężko. Nie ma czasu na narzekanie. Teraz tylko ludziom na wsi jak w mieście i jeszcze narzekają. Kiedyś jak się chleb piekło to się kładło na półkach pod sufitem, żeby bachory nie wyciągnęły. A placków, co się na Boże Narodzenie upiekło, to w jeden dzień nie było. A kiełbasa? A kto widział na co dzień kiełbasę. Teraz to się w głowach poprzewracało. Święta na co dzień i jeszcze mało ludziom. I narzekają. I nikt ze sobą nie rozmawia. I w niedzielę po kościele się spotykali ludzie. Kiedyś było głodno ale wesoło a teraz jest syto ale smutno.

 Kasia: Trzeba się uczyć, żeby potem znaleźć dobrą pracę. Szkoła podstawowa, dobre liceum i studia. Dwa kierunki. Nie ma wiele czasu. Ale na spotkania ze znajomymi zawsze coś się znajdzie. Kino, klub czy coś innego. Wiadomo. Zawsze też można usiąść przed komputerem i coś obejrzeć czy pogadać z kimś.  Teraz rodzice przysyłają kasę. Nie ma powodów do zmartwień. Kiedyś się może odwdzięczę. Mam nadzieję. Co jeszcze? W domu mnie prawie nie ma, bo studiuję daleko. Właściwie to poza nauką żadnych obowiązków nie mam. A i to się czasem nie chce. Tylko trzeba, bo bez tego to raczej dobrej pracy nigdzie nie znajdę. Chociaż szczerze mówiąc, nawet dwa kierunki tego nie gwarantują. Chciałabym żyć kiedyś na przyzwoitym poziomie. Jak każdy chyba... Okaże się za jakiś czas. Na razie nie trzeba sobie tym aż tak zaprzątać głowy.

Jak wyglądają kontakty między ludźmi we wsi?

Helena: Rozmawiamy. Tych młodych to się teraz nie zna, ale kiedyś wszystkich we wsi się znało. Wieczorem każdy do swojego płota podchodził i było wesoło. I w domu wszyscy ściśnięci siedzieli. Dziewięcioro nas było jak jeszcze tatuś żył. Dziś każdy w swoim pokoju się zamknie, to nie wie nawet, co się u brata, ojca czy matki dzieje. I dzieci razem biegały i dorośli jak od roboty wracali to do sąsiada się odezwali. Teraz już ludzie przy drodze nie siedzą. Ale na wsi, jak na wsi. Wszyscy o wszystkich i wszystko wiedzą. Kto kiedy i z kim. Nawet lepiej ludzie wiedzą, co robisz niż ty sam <śmiech>.  Ale to trzeba tak się zachowywać, żeby nie gadali, bo jak już raz cię na języki wezmą, to potem nie zapomną tak szybko, choćbyś i świętym został. A już jak ktoś dobry, znaczy, że któraś myśli, że lepszy czy lepsza od niej, to tym bardziej będzie gadać. A tak, żeby się lepiej poczuć. Są takie we wsi. A może i wszędzie. Siedzą tylko w oknie i patrzą co się dzieje. Mnie to nigdy plotki nie interesowały. Nikt do mnie nic nie mówił, bo nie chciałam słuchać. Ale też inaczej było kiedyś. Do płota czy na drogę wychodzili ludzie i rozmawiali. Teraz te telefony, komputery. Każdy się w domu zamknie i siedzi sam. Wlepi ślepia w telewizor i nic go nie obchodzi. Zapomną niedługo, że trzeba rozmawiać. Jak się rozmawia to jest wesoło. Ale i ja lubię obejrzeć sobie „nutkę”(„Jaka to melodia”). Dziadek jeszcze dziennik ogląda. A telefonem to ja nie umiem. Dziadek tam wykręca czasem numer do jednego czy drugiego. Ja to i odebrać się boję. Jeszcze popsuję. Najlepiej to włączyć radio. Lubię posłuchać jak śpiewają. Umiem śpiewać. Kiedyś mnie brali do wszystkich przedstawień. Ale widzisz, pamiętam to, co kiedyś recytowałam, a tego, co wczoraj robiłam, to już zapominam. I wesela mi się przypomniały. Na nie też się prawie całą wieś prosiło. No może nie całą. Tu też ludzie podzieleni byli. Na biedniejszych i bogatszych. Myślisz, że bogaty biednemu pomagał? Nie. Jeszcze mu przeszkadzał żyć. Tam, na drugim końcu wsi to w jednym domu „takie pany” mieszkały. Za to, że głodny chłop kurę ukradł, to kijami zabili. Takie pany. I co mu ta jedna kura! Ale swojego nie dał. A kto się o takiego biednego chłopa upomni? Nikt. Nikogo nie obchodzi. Ale to się działo jak ja jeszcze mała byłam. Kiedyś chłop to chłop. Nie dorobił się swojego jak dziś. Miał mało to zostawało mu jeszcze mniej. Nie to co dziś. Wyuczysz się, pójdziesz do roboty i nie ważne czyś ty z domu biedny czy bogaty. Już teraz tego tak nie widać. A kiedyś to nawet i w kościele jedne ławki dla tych lepszych były, inne dla tych gorszych. 

Kasia: Przecież w mieście to nawet sąsiedzi mało o sobie wiedzą. Często w ogóle się nie znają. Nie wiem, co można powiedzieć. Jak kogoś często widzisz i znasz, to coś tam o nim wiesz.  W innym wypadku to raczej się nikt nie wyrywa, żeby poznać kogoś na ulicy. Znamy się na osiedlu. Ale to też zazwyczaj jako małe potwory w piaskownicy się razem bawiliśmy. Tak mi się wydaje, że w mieście to znają się dzieciaki. Wiadomo dlaczego. Ich rodzice to tak z widzenia. A potem znów starsze osoby. Mają więcej czasu, spotykają się gdzieś w osiedlowym sklepiku albo na spacerze.  Nie pozostawia wątpliwości też to, iż w troszeczkę innych czasach oni dorastali. Aha! Znają się jeszcze Ci, co wyprowadzają swoje psy. No i to chyba tyle. Nie jest możliwe, żeby znać wszystkich w mieście. Szczególnie takim dużym. Wszystko ogranicza się do mniejszych jednostek czyli do osiedla. A poza tym, ludzie są zabiegani. Praca - dom, szkoła – dom, jakieś zajęcia dodatkowe. Kto ma siłę  po ciężkim dniu uśmiechać się do sąsiada? No jeszcze to zależy jaki ten sąsiad jest. W blokach  różnie bywa. Jeden jest w porządku, drugi z kolei wali do drzwi, jak tylko jakiś odgłos po godzinie 22.00 dotrze do jego uszu. No cóż... Tak też niestety bywa. Pewne jest to, że nikt się specjalnie nie interesuje życiem prywatnym współmieszkańców. Nikt nie chce o sobie opowiadać. Każdy ceni sobie prywatność. Jak to mówią: „wolnoć Tomku w swoim domku”.

A czy warto być innym od pozostałych, wyróżniać się?

Pani Helena: Wyróżniać się? Nie ma bycia innym. Na wsi są wszyscy tacy sami. Gorsi, lepsi pod względem majątku są. Ale nikt nie chce się wyróżniać. Czy to odmiennym zdaniem, czy ubiorem czy uczesaniem. Do kościoła każdy zakłada najlepsze. Uczciwie pracuje. Już mówiłam. Jak zrobisz coś źle, inaczej niż jest przyjęte, to Cię wezmą na języki, popsują opinię i po co ci to? Na wsi jak dziewczyny chodzą po ulicy same raz w jedną, raz w drugą stronę, to zaraz ktoś powie, że „wrażeń szukają”. Albo jak kiedyś na wsi ktoś podpalał stodoły ludziom, to jak się dowiedzieli kto, to do dziś rodzinę palcami wytykają. Tak samo jest ze wszystkim. Jak ktoś nie pracuje, to skąd ma? Kradnie. A plotki są najgorsze, dlatego każdy się tu pilnuje. Młodym teraz to pewnie ciężko na wsi. Kiedyś było  inaczej. Wszystko idzie do przodu. Zmienia się. Ale ludzie się nie zmieniają tak szybko. Tu wolniej. Mówi się, że człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy. To nie tylko o strój chodzi. To, że ja stara, to nie znaczy, że głupia <śmiech>. To też inne wychowanie na wsi przecież. Tu dalej dzieci więcej obowiązków mają niż te w mieście. Nauczone, że jak coś zrobią złego to zaraz się rozniesie. Najpierw w szkole. Potem to już cała wieś huczy. Siostry moje w mieście mieszkają. Młodsze były, to po wojnie już się uczyły. Ja zostałam na gospodarce. I dobrze. Tam inna kultura. Nic nikogo nie obchodzi. Nikt nikogo nie zna, nie gada, to ludzie robią co chcą. Na wsi to od razu na języki. Masz pamiątkę do końca życia. A i na te obok się opinia ładnie niesie. Tutaj to się ludzie trochę boją innych. Nigdy nie wiadomo, kto i co o Tobie powiedzieć może.

Kasia: Im bardziej się wyróżniasz tym lepiej. Oczywiście pozytywnie. Czy lepszym ubraniem czy fryzurą. Wszystko ma być modne. Ale nie musisz być inny. Równie dobrze możesz założyć worek i w nim wyjść. Każdy powinien robić to co chce. Nikomu nic do tego. Nie umrą za mnie, więc niech nie mówią, jak mam żyć. Trzeba próbować nowych rzeczy i nie bać się co ludzie powiedzą. To nie średniowiecze. Żyjemy w wolnym kraju. Każdy ma prawo do swoich poglądów, do swojego zdania. Trzeba to szanować, nie krytykować. Tolerancja przede wszystkim. Ja chciałabym aby liczono się z moim zdaniem, dlatego liczę się ze stanowiskiem innych. Nie muszę się z nimi zgadzać, ale szanować je będę.  A inność dziś pomaga. Wyróżniając się torujesz sobie drogę. Ludzie cię pamiętają. Łatwiej potem w życiu. Teraz liczą się kontakty i nie ma się co oszukiwać. Im więcej tym lepiej. Zauważyłam też, ze im bardziej kontrowersyjny jesteś, a przy tym pewny swego, tym bardziej inni zabiegają o znajomość z tobą. A o to chyba w tym wszystkim chodzi. Uczę się przecież nie po to, żeby ograniczyć się do jakiegoś wąskiego światopoglądu i w nim tkwić, tylko żeby poznawać, co nowego może mi ten świat dać. Na studiach to widać. Owszem, ludzie mają swoje grupy  znajomych ale  zazwyczaj w tych grupach są ludzie o diametralnie różnych poglądach, stylach. Wśród młodych teraz jest bardzo duża tolerancja na inność drugiego. Wiem, wiem. Nie do końca to też tak wygląda, bo wszędzie znajdzie się taki, który nie polubi człowieka z powodu spodni jakie założył czy fryzury, jaką sobie zrobił. Nie chce też powiedzieć, że nie oceniamy wyglądu – byłabym hipokrytką. Chcę powiedzieć, że przy bliższym poznaniu, traci to większe znaczenie. Już chyba mamy dość takiego szufladkowania ludzi. Oceniania z góry. Skreślania tylko ze względu na wygląd. Bo chłopak ma długie włosy a dziewczyna kolczyk w łuku brwiowym. Teraz chyba rzadziej zwraca się uwagę na wygląd, za to częściej bierze pod uwagę stanowisko, jakie dany człowiek zajmuje w kwestiach dla nas najważniejszych. Chociaż z doświadczenia wiem, że rozbieżność poglądów wcale nie oznacza końca znajomości. Zależy od tego, w jak dużym stopniu jesteś otwarty na drugiego człowieka.

Wywiad przeprowadziła Aneta Koziestańska

powrót

Andrzej Boczek
boczeka@wp.pl

Copyright ©