DZIEWULE 1441
 
Osoby posiadające stare fotografie, dokumenty lub inne pamiątki związane z historią wsi Dziewule serdecznie zapraszam do współpracy - A.B.

Rymowanki nie tylko sentymentalne z lat 1980-1982

Jóźkowi*

Chcę wam przedstawić Jóźka „złego”.
Niski, lecz od ojca w barach szerszy.
Nie człowiek, a istny szatan z niego.
Albo i jeszcze sto razy gorszy.

Na zabawach mocno z pięści wali.
W Zbuczynie chciał pobić żonatego.
W Radomyśli ledwo zatrzymali
- rwał się na chłopa dwumetrowego!

A w Zbuczynie tak to wtedy było:
Choć orkiestra smętnie rzępoliła,
Józiek zabawiał się bardzo miło.
Aż tu łachudra się przyczepiła…

Ten zimną krew do końca zachował.
Zwady za wszelką cenę unikał.
Niby nic, dziewczynę pocałował.
Lecz tamten się napinał i fikał.

Józiek był tylko trochę na „gazie”.
Przyjął postawę, mięśnie naprężył.
Dał mu z lewej i z prawej po razie.
I tak oto natręta zwyciężył.

Tamten na czworaka z sali wylazł.
Wrócił trzymając w łapie „francuza”**.
Józka szukał, dobrze, że nie znalazł.
Bo miałby jeszcze jednego guza.

Całe zajście mistrz Zdzicho*** oglądał.                                   
Duma jego klatę rozpierała.
Tak bacznie na brata się przyglądał.
Aż orkiestra „sto lat” mu zagrała.

---------------------

* Józiek - Andrzej G.
**tzw. klucz francuski
** Zdzisław D.

Leszowi*

Groźny jest jak niewielu
Dwa pojedynki "męskie"
raz stoczył na weselu.
Oba były zwycięskie!

Mamcarz** padł jaki długi
ciosem Lesza rażony.
Puścił dyma ze szlugi
i zemdlał zakrwawiony.

Z Lesza urwisa kawał.
Zygmunta*** wziął z murawy,
ostro mu "ze łba" dawał.
Aż Zygmunt padł niemrawy.

Teraz wielce się chwali.
Po wsi niczym paw chodzi.
Że będą się go bali?
A co to go obchodzi!

 

---------------------

* Leszo - Leszek Z.
** Mamcarz w latach 80. miał około 60 lat.
** Zygmunt B. - w podobnym wieku co Mamcarz.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Latemu, Heniusiowi i Tasiowi*

Z psami skumał się chłopczyna.
Z suką "Dianą" sztamę trzyma.
I trzymałby dalej może.
Ale z Dianą coraz "gorzej".
Psów przychodzi do niej chmara.
Lato z kijem do nich: "Wara!"
Mocno po chaborach łoi.
Wcale kundli się nie boi.
Prócz nich ma przyjaciół wiernych:
Henia i Tasia - dwóch dzielnych.
Obaj mężczyźni szaleni.
Jakby do kobiet stworzeni.
Wiodą swój żywot dostatni.
Do bicia też nieostatni.
Heniuś z biciem nie zwleka.
W razie co, szybko ucieka.
"To, tamto, ćwa mać gitara"
- to Henia nawijka stara.

------------------

* Lato - Leszek D., Heniuś - Henryk C., Tasio - Stanisław Ś.

Gienkowi*

Cygańska jucha płynie
w żyłach koleżki tego.
Raz zły bywszy po winie
poturbował Ciawego**.

Ciawy jeszcze przeprosił.
O wybaczenie błagał
i gorzałkę przynosił.
Na mnie razu pewnego

skoczył - lew do ofiary!
Groźnie błyskał zębami.
Stanąłem, choć bez wiary.
Szybko machał rękami.

Niczym wić się wyginał.
Za bary wziąłem Gienka.
Zaskrzypiał jak sprężyna.
Zakwilił jak panienka.

------------------

* Genek - Szymon Ch.
** Ciawy - Andrzej I.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Wichura*

Niczym prawdziwa wichura
raz rozszalał się na disco.
I kładł wokół siebie wszystko.
Aż na plecach pękła skóra...

...skóra piękna i łaciata.
Ech posmutniał nam Wichura.
Bo tu wielka na pięść dziura.
Bo co na to powie tata.

Siadł na ławie, mocno wzdycha:
"niezła będzie w domu bura".
A tu coraz większa dziura.
Nagle jasna myśl mu świta...

...od remizy pójść gdzieś blisko,
na okrętkę zaszyć dziurę,
znów na plecy wrzucić skórę
i rozszaleć się na disco...

I już w ręku igła błyska.
Kumpel** się w ukropie zwija.
Mocno ciągnie i przebija.
I zgląda w dziurę z bliska.

Marszczy się i zwija łata
niczym na patelni skwara.
Była nowa, a jest stara!
Dobrze, że jest pusta chata.

Najpierw woda, potem pasta...
A tu ciągle gorzej, gorzej.
Z disco nici, być nie może!
Wścieka się Wichura. Basta!

Potem z rańca z ojcem zmierza
do kościoła i kuśnierza.
A ten pyta: Skąd ta dziura?
To proste, była wichura!

------------------

* Wiesław K.
** Andrzej B., który "przyczynił się" do pęknięcia skóry.

Niedziela

Gdy wreszcie niedziela nadchodzi,
to na Dużym Końcu aż huczy.
Każdy do Prochenków przychodzi
i pod nosem melodię mruczy.

Franek*, dyrektor główny niczym,
aparaturę obsługuje.
Sztafieta** patrzy wzrokiem byczym.
Baltek*** narzeczoną miłuje...

Picza**** potrząsa grzywą czarną.
Włodek***** o Leninie nawija.
Lacha****** żali się ziemią marną.
Dziadzio******* z akordeonem wywija.

Wichura i ja to Zagrobel.
Jest dobrze i paka jest zgrana.
Ja aparat i niezły model
śmiechem powalam na kolana.

----------------------

*Franciszek P.
**Jan I.
***Henryk J.
****Jerzy D.
*****Włodzimierz D.
******Tadeusz L.
*******Tadeusz P.



--------------------------------------------------------------------------------------------------

Krawężnikowi*

Nim przejdę do sprawy sedna,
o wybaczenie Cię proszę
Leszku, nasza mordo wredna,
że tak gołą prawdę wnoszę.
Na Zabłociu za lasami
ćwiczysz mięśnie ciężarami.
Gdy z Pępkiem świata** przyjedziesz,
od razu do Saszki*** wiedziesz.
"Perysami"**** poszpanujesz.
Najlepiej z Ewką***** się czujesz.
Na disco klatę wypinasz.
A gdy napijesz się wina,
to bohater z Ciebie wielki...
...zwijasz kaucję za butelki.
Amanta wielkiego zgrywasz.
Wszystkie dziewczyny podrywasz.
Oj ty nasz Krawężniczyno,
nie myśl, żeś jest Walentino

--------------
*Leszek P.
**Krzysztof P.
***Stanisław W.
**** najmodniejsze w tamtych czasach spodnie - jeansy z wieloma kieszeniami zamykanymi na "suwaki".
*****Ewa, siostra Stanisława W.


Sztafieta*

W Radomyśli przy zabawie
niczym pirat jeździł nyską.
Niki Lauda z niego prawie.
Do wypadku było blisko...

Z nyski potem się wytoczył
źrenicami zakołował.
Widać, że się słabo poczuł.
Czy on bimbru nie próbował?

Na plecach jak denat leży,
słowa wydusić nie może.
Lacha** do nyski już bieży,
do domu wrócić pomoże.


--------------
*Janek I.
** Tadeusz L.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Ryśkowi*

Zasnąłeś, chłodem powiało
od Twego łoża.
Lecz ciągle jesteś, choć ciało
w prochu się nurza.

Płomyki na Twoim grobie
skwierczą żałośnie.
Zobacz, jesteśmy przy Tobie
i przy Twoim śnie.

Ciała nasze oddzielone.
Śmierć bólem drażni.
Na wieki dusze splecione
węzłem przyjaźni...

---------------------

*Ryszard Z. tragicznie zmarły w 1982 r. starszy kolega, przyjaciel.



 

cdn.

powrót

Andrzej Boczek
boczeka@wp.pl

Copyright ©