DZIEWULE 1441
 
Osoby posiadające stare fotografie, dokumenty lub inne pamiątki związane z historią wsi Dziewule serdecznie zapraszam do współpracy - A.B.

Tadeusz Radomyski: wywiad | wiersze: 1. Nad Prochami Polskiego Papieża | 2. W Tobie nasze moce | 3. Chłopcom od Katynia | 4. Kartka wigilijna

Tadeusz Radomyski: Najpiękniejszym kwiatom z polskiej łąki - chłopcom od Katynia

Tamci chłopcy szkoły polskiej, to są kwiaty nasze.
Jakby róż krwisty albo lilia wodna.
Posadzę między nimi jeszcze jeden, by mocniej okrasić.
Każdy inny w dostojeństwie, do siebie podobne.

Jedna ziemie je sieje, jedna wychowała.
Takoż te od południa, te maki czerwone.
Polski pot i krew męki je dozorowała.
Są wśród nich i też białe, we krwi poparzone.

Posadzili my na wschodzie piękne tulipany.
Tam, gdzie ziemia Kazachstanu rosną przebiśniegi.
Wokół Krzyża Katyńskiego, On za mękę dany.
Wszystkie jakby od wschodnich łagrów Rosji brzegi.

Zna to miejsce maleńkie i ta w piątej klasie.
Tam, powiada, tato poszedł i do dziś nie wraca.
Powiększają obozy Polaków na dużym atlasie.
Zmówię za Cię Tato pacierz, bo ciężka twa praca.

Dziś my na wolności - rzecze - przyjedź na dzień proszę.
Do kościoła puszczają, jakoś nas nie biją.
Przyjedź Tato, czekam. Tyle Boga proszę.
Tato, przyjedź, bo się w domu wszyscy łzami myją.

Opowiada mi babunia przy kominku w zimie,
że wy tam na szkole dom stawiacie dzielnie.
Już niedługo - wypowiada. - Kilka lat przeminie.
Budować wy tam musieli czerwoną spółdzielnię.

Bo co dnia ktoś zamierał. Tam krew czerwona była.
Potem na pożarcie do tajgi posłali.
Tato, przyjedź! Już korona pociągiem wróciła.
Przyjedź Tato! My na dworcu ile Cię czekamy.

Ogłaszają, goni pociąg z Wilna do Kijowa.
Jutro od Sybiru jakiś z ludem stanie.
W rozkładzie jeszcze Twego nie ma, tak mnie boli głowa.
Ty swą ręką narysujesz taki pociąg Panie.

Jam, pamiętaj, od tygodnia z różańcem stała.
Przesuwała cząstkami, patrząc tam od wschodu.
Obok i Ta ze Szramami ze mną odmawiała.
Będę stała do ostatka aż do grudnia chłodu.

A pamiętasz, gdy choinka? My wokół niej stali.
Babunia nasza i mama, Ciebie znów nie było.
Ona Ojcze Nasz mówiła, my łzy połykali.
I Tobie powiedział nasz Bóg. Też się tam tęskniło.

Dzisiaj czytać umiem, jestem w piatej klasie.
Podstawili nam pociąg, dali cięte kwiaty.
Jadę ja do Ciebie. Gdzie Katyń, znajdę w atlasie.
Tato, wstań, bo jadę do Ciebie. Patrz polskie kamraty.

Jadę w pierwszym wagonie, choć żem młoda w czerni.
Serce do Ciebie jakby młotem wali.
My z Krzyżem Was odbić a patrz jak mizerni.
On z niewoli okrutnej da Bóg Was ocali.

Tyle lasu wokoło. Już blisko. Już prawie.
Babcia łzy ociera, ściska Twoje dziecię.
I ja Tato pierwszy raz widzę Cię na jawie.
A jeśli i wtedy Was nie puszczą. To nas niechaj zgniecie.

Ja co rano na dobranoc mocno Cię dotykam.
Kiedy ściskam różaniec, Ty mnie uczysz Jego.
Tyś mi jak ta droga krwawa Jerzego, Przemyka.
Polskę tak Bóg ukarał, Tato powiedz czego.

Mówi radio, świat posyła do Ciebie Papieża.
On to wszystko opisze, do Chrystusa powie.
Te dni do spotkania na kartkach odmierzam.
Coś jest wielkie i dostojne w Twojej Tato głowie.

Dzisiaj zasnę na chwilę gdzieś w kącie Twej chaty.
Tej, co biało-czerwona nad głową łopoce.
Za Twój krwawy pot gadają pacierze kamraty.
Za to wszystko Wy dostali długie krwawe noce.

Żem tak duża a nie dane mi widzieć Twe oblicze.
Tyś me tęsknienie Tato, niezgłębione cele.
Niezbadane znaki Pana, Jego tajemnice.
A przyjdziesz na piątkowe postne wesele.

Będzie Chrystus, powiadają. Niechaj weźmie Ciebie.
Będzie z Oświęcimia cień Maksymiliana.
Nie bierz chleba na drogę. Mam czarny dla Ciebie.
Będzie zaproszona Polska, co żyje w kajdanach.

Kto w ten czas mi coś powie, kto pobłogosławi.
Tato, w ten czas serce moje stanie.
Ten z nad Jordanu przyjdzie mi welonik poprawić.
A przybędziesz? Zapytuję Cię od Ogrójca Panie.

Piszę nocą Ci listy. Czy masz listonosza?
Co miesiąc ślę nowe, czekając na Twoje.
Tej wiosny Ci posłałam pszenicznego kłosa.
Tato napisz mi chociaż jeden, bo jakoś się boję.

Powiadają, żem jest piękna. Poślę fotografię.
Ty ją pod Krzyżem położ między kwiaty.
Na wesele dam pod habit swoją ortografię.
A schowaj ją tam dobrze, bo dostrzegą katy.

A w następnym zamiast listu różaniec poleci.
Ten, z którego Ty wtedy na kolanach,
modliłeś się za swe drobne dzieci.
Dzisiaj Ty tam w smoka paszczy żyjesz, my w polskich kajdanach.

W zakończenie niech to będzie, koperty nie stanie.
I dorzucę z naszej łąki Ci pachnące kwiaty.
Daj mu ze śniegu kołderkę i otrzyj łzy Panie.
A nam siły daj w zwycięstwo, gdy znów przyjdą katy.

Jakoś słońca u nas mało, zawsze w rosie oczy.
Wyglądam, że jeśli może tak wysoko
dał Bóg Katyń, dał nam siłę i nią nas zjednoczył.
To zwycięstwo jest nasze nad Polską Opoką.

A kiedy już dorosnę, zrobią mi wesele.
Będzie ono wielkie, bardzo habitowe.
Będzie w Wielki Piątek, nie ma takich wiele.
Bo chcę Tato w cierpieniu ulżyć Ci połowę.

Daję Ci róż krwisty, taki ziemia dała.
Ręka moja go dla Ciebie tyle lat pieściła.
Tak nam z nią do twarzy Tato, taka jest wspaniała.
Z taką Pani Jasnogórska w imieniny była.

To na płocie fabryki, to znów na wagonie.
Jedzie Polska, by opatrzeć wszystkie nasze rany.
Jeszcze dalej stoję, czekam na peronie,
Tato, jakże musisz być mądry, wielki i kochany.

 

powrót

Andrzej Boczek
boczeka@wp.pl

Copyright ©