DZIEWULE 1441
 
Osoby posiadające stare fotografie, dokumenty lub inne pamiątki związane z historią wsi Dziewule serdecznie zapraszam do współpracy - A.B.
Krzysztof Pawlak - Historia Rodziny Prochenków: Wstęp | I-III | IV-VI | VII-IX | X-XII | XIII-XV | XVI-XVIII | XIX-XX

XVI.

Przybysze

Wyobraźmy sobie przez chwilę następującą scenę. Pewnego dnia, nie do odgadnięcia którego, podobnie z miesiącem, zjawia się w Dziewulach „nowy” człowiek. Przedstawia się tubylczym mieszkańcom jako Franciszek. Nie trzeba go nazywać Nowakiem czy Nowakowskim. Ma już nazwisko Prochenka. Znamy rok jego przybycia. Jest to rok 1852.

Gdy pojawiają się obok ciebie sąsiedzi, pojawiają niespodziewanie, nieuchronnie zadajesz sobie pytanie – kim oni są i skąd się wzięli? Spróbuję teraz dać zarys odpowiedzi. Bądźcie wyrozumiali, pełnej odpowiedzi nigdy nie podamy. Dając jej zarys nadajemy tylko ramy, w których mogą pojawić się pomysły bardziej solidnych odpowiedzi, także samych, dziś żyjących Prochenków.

Za ramy posłuży nam mapka, którą z tej okazji przygotowałem. Mapka obejmuje teren parafii Zbuczyńskiej sprzed 150 lat. Na niej umieściłem strzałki narysowane różnymi kolorami. Grot strzałki, albo jak wolicie wektor, pokazuje kierunek peregrynacji Prochenków. Obok grotu strzałki napisana jest data roczna. Oznacza ona rok pojawienia się danych Prochenków w określonej wsi. Kolory strzałek oznaczają linie rodu Prochenków. Wszystkie strzałki biorą swój początek z Czurył, gdzie już w roku 1726 pojawia się pierwszy Prochenka (stan wiedzy na maj 2011 roku). Kolory oznaczają:

Niebieski – linia najstarsza, wygasła w Grubalach, parafia Pruszyńska, w roku 1843
Granatowy – linia najmłodsza, wywodząca się z Olęd obok Czurył
Czerwony – linia młodsza wywodząca się z Cielemęca, rozszczepiająca się na trzy gałęzie:
Pomarańczowy – potomkowie Mikołaja
Różowy – potomkowie Jana
Zielony – potomkowie Franciszka

Mapka ta nie obejmuje swym zakresem wszystkich Prochenków. Ich historia jest bardziej skomplikowana. Istnieje linia Prochenków wyrastająca z parafii Wirów nad Bugiem, około 50 km na płn.zach. od Czurył, których powiązanie z Prochenkami opisywanymi jest dopiero przedmiotem dociekań.

Mapka opisuje przemieszczanie się Prochenków z parafii Zbuczyńskiej od roku 1726 do roku 1940. Powojenne migracje, choć w części mi znane, zmuszony jestem pominąć, choćby ze względu na niejasności wynikające z ustawy o ochronie danych osobowych (uzyskanie zgody zainteresowanych).

XVII.

Rok 1852 był jak każdy inny go poprzedzający i jak ludzie skłonni są sądzić, jak każdy inny po nim następujący. Różne tsunami, spotkania głów państw, śluby w rodach panujących, śmierci różnej maści gwiazd, to wszystko było zupełnie obce chłopom pańszczyźnianym. Dla nich rok oznaczał cykliczność zmian pór roku, towarzyszący temu charakter prac. Okrasą były, o ile je świętowano, śluby, narodziny i stypy. Ich życie było znacznie bliższe realizmowi istnienia natury, niż ma to charakter dzisiaj, gdzie poszukiwanie związków człowieka z naturą ma wymiar wirtualny, gdzie daje się ludziom „doświadczenie natury” poza zmysłowym jej odbieraniem.

Dlatego każda „zmarszczka” na naturalnym biegu spraw, każda nowość, była czymś wyrazistym. Franciszek pojawił się w Dziewulach jako ktoś „nowy”, obcy bez żadnych dwuznaczności, lub jak ujęlibyśmy to współcześnie, jako „inny”. Jak kogoś „innego” uczynić „naszym”, jak ktoś „inny” ma stać się „waszym” – oto dylemat, ale i konieczność, przed jaką staje zarówno „nowy”, jak i tubylcy. Kultura tych ledwo półotwartych społeczności znalazła na to sposób, i tak jak 150 lat wcześniej (o czym wyraźnie przekonuje analiza wpisów w księgach metrykalnych XVIII wieku), tak i w roku 1852 ktoś „nowy” musiał się wkupić w społeczność. W pierwszych 2-3 latach swego pobytu Franciszek co kilka miesięcy kuma się z tubylczymi rodzinami, stając się ojcem chrzestnym ich dzieci. Gdyby Franciszek nie przybył był do Dziewul z żoną, dwojgiem synów i dwiema córkami, z całym rodzinnym majdanem, mógłby skrócić okres kumania się z tutejszymi biorąc za żonę tubylkę, a tak pozostało mu przez 4 lata kumać się i kumać. W końcu jednak jego pierworodny syn wziął ślub i Franciszek mógł zaprzestać kumania. Do tego wszelako czasu został ojcem chrzestnym dziesięciorga dzieci różnych rodzin Dziewulskich.

Z chwilą swego pojawienia się w Dziewulach pewno nie raz musiał odpowiadać na pytanie skąd przychodzi. Co odpowiadał? Zapewne, że przybył ze Stoku Lackiego, co odpowiadało prawdzie i jeżeli przyjmiemy, że był on mrukiem, człowiekiem niezbyt towarzyskim, to na tej odpowiedzi poprzestał, a dla tubylców ta informacja była wystarczająca (nawet jeśli tej wsi nie znali). Lecz jak wyglądałaby odpowiedź Franciszka, gdyby był człowiekiem otwartym, towarzyskim? Spróbuję teraz odpowiedzieć na to pytanie za niego.

Franciszek, jak zdecydowana większość współcześnie żyjących Prochenków, bierze swoje korzenie z Cielemęca. Tam się w roku 1815 urodził, tam urodziło się jego troje dzieci, które wraz z nim przybyły do Dziewul (czwarte, córka, urodziła się w Stoku Lackim), tam aż do swej śmierci mieszkali jego staruszkowie rodzice (Mateusz i Franciszka zmarli kolejno w 1843 i 1844 roku). Z chwilą ich śmierci najmłodszy ich syn był ostatnim Prochenką w Cielemęcu. Dwaj bracia już dawno temu przenieśli się do Bzowa (Mikołaj w 1830, a Jan w 1834 roku). Nie wydaje się jednakże, by Franciszek nie mógł w Cielemęcu pozostać.

Jedną z zagadek przedstawicieli gałęzi rodu Prochenków wywodzącej się od Mateusza, a zamieszkującej w Cielemęcu, było coś w rodzaju rysu konkwistadorskiego, niespokojny duch, niemożność usiedzenia długo w jednym miejscu. Cechy tej nie można przypisać wszystkim Prochenkom. Na przykład Prochenkowie, którzy osiedli w Olędach, wsi o raptem 1 km od Czurył, gniazda rodu, odległej, nie ruszali się z nich prawie w ogóle.

Co przeto pchnęło Franciszka do opuszczenia Cielemęca w roku 1848? Decyzja taka wiązała się przede wszystkim ze zmianą statusu, nawet jeśli umownego, to jednak. W owym czasie nie istniało już poddaństwo osobiste, więc można było po prostu wyjechać, nawet tam gdzie oczy poniosą. Lecz w nowym miejscu pobytu było się wtedy zaledwie wyrobnikiem, pracownikiem do wszystkiego, dzisiejszą szarą strefą, pracą na czarno, kimś kto wykonuje najprostsze prace (pastuch, parobek itp.). Zgoda na tę rangę mogła być wynagrodzona tylko szczyptą wolności, tym minimum suwerenności, którą przyznał Napoleon w swym kodeksie.

Jakkolwiek nie było Franciszek zdecydował się na przeniesienie do Stoku Lackiego, na zawsze opuszczając Cielemęc (od ponad 160 lat żaden Prochenka już tam nie mieszkał). Jak poświadczają dokumenty, Stok Lacki nie stał się „ziemią obiecaną”. Już po 4 latach Franciszka gna na drugi koniec parafii Zbuczyńskiej. Dlaczego tak się stało można przypuszczać z faktu, że Wiktoria, żona Franciszka pochodziła z Grodziska, skąd jej ród Piechowiczów się wywodził, a jej rodzony brat Andrzej osiadł był od niedawna akurat w Dziewulach (stając się przy okazji protoplastą Piechowiczów z Dziewul). Czy był to pomysł rodzeństwa nie sposób dociec, ale taką możliwość warto wziąć pod uwagę.

Przybywając do Dziewul miał Franciszek 37 lat, jego żona 33, syn Stanisław 15, córka Marianna 13, syn Antoni 8, a córka Józefa 3. Te 6 osób to pierwsi Prochenkowie w Dziewulach. To oni zapoczątkowują kolejną historię.

XVIII.
Stanisław i jego Prochenkowie ze Smolanki

Całe pięć lat trwała adaptacja Franciszka w Dziewulach zanim mógł on spokojnie nazywać się dziewulaninem. W tym czasie urodziła mu się i zaraz potem została pochowana córka (Julianna w roku 1853), a także czwarty syn Marcin (ur.1856), który wraz z synem drugim, Antonim, założył istniejące do dziś i żyjące w Dziewulach dwie gałęzie Prochenków. Trzeci syn, Andrzej, zmarł dzieckiem jeszcze w Cielemęcu (zm.1847) – opuszczenie przez Franciszka wsi rodowej jest z tym faktem skorelowane.

W końcu w roku 1857 skojarzył małżeństwo swego pierworodnego dziecka, Stanisława. Ślub miał miejsce zaraz z początkiem 1858 w kościele zbuczyńskim. Wybranką była Marianna z rodu Paciorków. Paciorkowie wywodzili się ze Smolanki gdzie znani są już w XVIII wieku. Z początkiem wieku XIX zaczęli „kolonizować” sąsiednie Dziewule (dziś już zapewne nic o nich nie słychać i nic o nich niewiadomo). Można domniemywać, że sąsiad czy znajomy Franciszka, Paciorek z Dziewul, zasugerował związek Stanisława z Marianną, kuzynką a może i bratanicą (powiązań rodzinnych jeszcze nie prześledziłem). Po ślubie, do roku 1865, Stanisław z Marianną mieszkali w Dziewulach, zapewne przy ojcu. Tu urodziło się mu troje pierwszych dzieci. W międzyczasie doszło do jeszcze większego związania rodzin Prochenków i Paciorków. Siostra Stanisława, Marianna, wyszła za mąż za brata jej szwagierki, Franciszka. Był rok 1862. To siostra Stanisława była pierwszą z Prochenków, która osiadła u męża w Smolance. I ten fakt zdaje się był pomocny w podjęciu decyzji o wyprowadzce do Smolanki (obok tego, że Franciszkowi urodził się w międzyczasie kolejny syn Jan i było już wtedy nieco ciasnawo). Jakkolwiek nie było od roku 1865 Stanisław z rodziną osiada na stałe w Smolance. Umrze w niej jako najstarszy znany mi Prochenka, 86-letni nestor rodu, przeżywszy wszystkie swoje dzieci i większość wnuków, niedoczekawszy żadnego prawnuka. Było to w roku 1922, ostatnim roku bytności Prochenków w Smolance. Po jego śmierci synowa Zuzanna z dwiema córkami, Władysławą i Heleną, wróciła w strony rodzinne do Krynki. Losy ich nie są dotychczas mi znane.

Historia gałęzi Stanisława jest bodajże najbardziej sensacyjna z mi znanych. Bardziej sensacyjna, by nie powiedzieć tajemnicza, historia opisanych wcześniej Prochenków Janowych, co najwyżej dorównuje historii Prochenków ze Smolanki.

Stanisław miał jeszcze kilkoro dzieci. Samych synów: Adama (ur.1867), Władysława (ur.1871), Jana (ur.1875) i Józefa (ur.1879). Adam przeżył osobistą tragedię. W tydzień po ślubie z Zofią Niewęgłowską stracił żonę. Sam, widać niepogodzony z tym, odszedł w miesiąc potem do lepszego ze światów (zapewne odbierając sobie życie w Szaniawach Poniatach, mająteczku swych teściów). Być może fakt ten stał u źródeł przeniesienia się, zaledwie w miesiąc później, jego brata Andrzeja do Zbuczyna, miejsca zamieszkiwania jego teściów z kolei. Andrzej był pierwszym z Prochenków, który zamieszkał w Zbuczynie (wrzesień 1894).

Władysław, którego archiwa mylą z Władysławem, zmarłym synem Andrzeja, po tragicznej śmierci swego najmłodszego brata Józefa w wojnie rosyjsko-japońskiej (sierpień 1905 roku jako żołnierz carskiego pułku wołchowskiego), zniknął ze Smolanki (uznany błędnie za zmarłego w roku 1889) odnalazł się w czasie I Wojny Światowej w Warszawie i jak na to wszystko wskazuje, był praojcem dzisiejszych Prochenków mieszkających w Trójmieście, a zapewne i na Warmii.

Jan, ostatni z synów, zmarł na „hiszpankę” w Smolance w roku 1919. Dziś pusto w Smolance po Prochenkach. Najpewniej żyją jeszcze w Zbuczynie potomkowie Andrzeja, pierwszego syna Stanisława, nieszczęsnego ojca, dwukrotnego wdowca, seniora nad seniorami.

Krzysztof Pawlak

 

powrót

Andrzej Boczek
boczeka@wp.pl

Copyright ©