DZIEWULE 1441
 
Osoby posiadające stare fotografie, dokumenty lub inne pamiątki związane z historią wsi Dziewule serdecznie zapraszam do współpracy - A.B.

Okupacyjne epizody

I.

Relacja Czesława Celińskiego z Dziewul o okolicznościach śmierci jego rodziców Michała i Heleny Dziewulskich oraz dziadka Leona Dziewulskiego w Smolance 17 sierpnia 1942 r.

Mój dziadek i rodzice zginęli dnia 17 sierpnia 1942 r. w ekspedycji karnej żandarmerii niemieckiej skierowanej przeciwko nim jako kara w odwecie za śmierć żandarma niemieckiego z Łukowa, za  ukrywanie zbiegłych jeńców radzieckich i pomoc obywatelom polskim narodowości żydowskiej.  Około godziny siódmej rano według naocznych świadków zabudowania gospodarstwa dziadka Leona Dziewulskiego w Smolance otoczył kordon żandarmów niemieckich z bronią gotową do strzału. Stało się to po doniesieniu do okupanta o pomocy niesionej Żydom i ukrywaniu dwóch zbiegłych z niewoli niemieckiej żołnierzy radzieckich. Początkiem tej krwawej zbrodni było zastrzelenie na podwórzu dziadka, którego wcześniej wylegitymowano. Słysząc strzały w zabudowaniach mój tata, który wyganiał w tym czasie krowy na pastwisko i był w odległości kilkuset metrów od zabudowań rzucił się do ucieczki w kierunku pobliskiego lasu, lecz nie dane było mu schronić się w nim. Został skoszony serią karabinu maszynowego i poniósł śmierć na miejscu. Potem hitlerowscy oprawcy wyprowadzili z domu moją mamę, która była w zaawansowanej ciąży i zamordowali ją na progu naszego domu. Na koniec Niemcy podpalili zabudowania. Dziadek i rodzice w obliczu śmierci nie wydali nikogo z tych, którym pomagali. Żołnierze radzieccy ocaleli  ukrywając się w dziesiątkach skoszonego zboża stojących na polu sąsiadującym z zabudowaniami gospodarczymi. Ja natomiast ocalałem dzięki temu, że tydzień przed egzekucją wujostwo Jastrzębscy z sąsiedniej miejscowości Dziewule, wzięli mnie na okres żniw do siebie. W momencie śmierci rodziców i dziadka miałem 1,5 roku. Wychowywałem się w rodzinie wujostwa Jastrzębskich z Dziewul. Oni zastąpili mi utraconych rodziców i dziadka.

Czesław Celiński, Dziewule 14 września 2012 r.


II.

Około 1943 r. Niemcy brali słomę dla wojska ze stodoły od Prochenków i Koziestańskich. Jan Prochenka układał słomę na wozie pod nadzorem niemieckich żołnierzy. Układał luźno, żeby jak najmniej weszło na wóz. W pewnej chwili słoma zsunęła się z furmanki. Rozwścieczony Niemiec kolbą uderzył Prochenkę. Ten zaczął uciekać a Niemiec oddał w jego kierunku kilka strzałów. Potem Niemcy poszli na obiad i kazali od nowa układać słomę na wozie. Prochena 2 tygodnie ukrywał się poza wsią. Spał w "dziesiątkach" na polu.

Dziewule 1968 r. – siedzą Jan i Waleria Prochenkowie, sąsiedzi Koziestańskich.

Opowiedział i zdjęcie udostępnił Tadeusz Prochenka.


III.

W roku 1944 roku, kiedy Rosjanie wkroczyli na terytorium Polski, niemieckie wojska zaczęły wycofywać się na zachód. Przez pewien czas zatrzymali się w okolicy Dziewul, a w budynkach gospodarczych mieszkańców umieścili zwierzęta, które prowadzili ze sobą. Mieszkańcy pamiętają to, jakie nerwy - a nawet panika - towarzyszyły Niemcom, kiedy słychać było pierwsze rosyjskie wystrzały. Z czasem, gdy huk dział słychać było coraz bardziej, okupanci zabrali bydło i zaczęli pośpiesznie opuszczać teren Dziewul. Następnego dnia przez naszą wieś przetoczyło się wojsko „wyzwoleńcze”. W Bierazce, przy drodze do Łęcznowoli urządzili sobie szpital polowy.

Wycofujące się siły niemieckie osłaniał pociąg pancerny, stojący na Koziestanach. Ostrzał prowadził w kierunku Gostchorzy i  lasu, zwanego „Kryńszczakiem”. Pociski powodowały pożary w wioskach. Najbardziej poszkodowanymi były Radomyśl i Januszówka. Potem pociąg wycofał się w stronę Siedlec. W tym samym czasie Niemcy atakowali rosyjskie konwoje z powietrza. W Lesie Dziewulskim udało im się zniszczyć kilka samochodów i czołg. W czasie jednego z ostrzałów została ranna rosyjska sanitariuszka. Stanisław Marczuk znalazł ją i zabrał do punktu sanitarnego. Wszyscy zabici w tamtym czasie rosyjscy żołnierze zostali pochowani przy gościńcu, przy drodze do Łęcznowoli. Po pewnym czasie ich ciała zabrano.

Aneta Koziestańska
aneta.koz@vp.pl

 

powrót

Andrzej Boczek
boczeka@wp.pl

Copyright ©